Dzisiaj, wyjątkowo kiedy mogliśmy pospać chwilę później Hela wpadła do nas o 6.25 z uśmiechem od ucha do ucha. Zaczęła przytulać się i wygłupiać. Przytuliła się do mnie i najpierw powiedziała "moja mama" a potem "kokam mamę" :-)))). Potem przytuliła się do Jarka i podobnie jak w moim przypadku, usłuszał "moja kaka" (cały czas walczymy z wymową "t") a potem "kokam kaka". :-)))
nasze przygody z dźwiękami
środa, 9 września 2015
czwartek, 3 września 2015
Mamy w domu przedszkolaka!
W piątek i poniedziałek byłyśmy z Helą na adaptacji w przedszkolu. Pierwszego dnia Hela obawiała się, że zostawię ją samą, ale szybko zajęła się zabawą i układaniem puzzli z dziewczynką z grupy. W poniedziałek, dzieci poszły już same. Przez chwilę był płacz, ale poszła z ciocią do sali :-) Po godzinie, gdy dzieci zaczęły wychodzić, Hela też wyszła z sali zadowlona i uśmiechnięta. Ja w tym czasie miałam okazję porozmawiać z mamą dziewczynki, która ma szafkę obok nas. No a we wtorek, 1 września Hela wyruszła do przedszkola wraz ze swoją wyprawką. Wszysko było spakowane w worek z Kubusiek Puchatkiem, a w nim znajdował się między innymi fartuszek. Jarek powiedział, że fartuszek wygląda jak sukienka Anny z Krainy Lodu, jest fioletowy w białe kropki ;-) Wczoraj rano zaraz po przebudzeniu koniecznie chciała założyć sukienkę Anny ;-) We wtorek rano był płacz i kurczowe trzymanie mojej ręki. Wytłumaczyłam szybko, że tata chodzi do pracy a Hela do przedszkola i że niedługo po nią przyjdę. Gdy ją odbierałam po obiedzie, panie powiedziały, że bardzo dobrze minął dzień i była baardzo samodzielna. Ogólnie są bardzo zadowolone z zachowania Heli, stwierdziły też, że jest z niej mała gosposia, bo sprzątała zabawki równiez po innych dzieciach ;-) Wczoraj i dziś już płaczu nie było i Hela grzecznie pomaszerowała z ciocią do sali.
Wczoraj wracając z przedszkola po raz pierwszy dowiedziałam się od Heli co robiła w przedszkolu i z kim bawiła się. Odpowiadała na moje pytania. I tak dowiedziałam się, że bawiła się z Zosią i Kubą autkami, lalkami (pokazała, że usypia lalę ;-)) i klockami. Zjadła śniadanie i obiad ;-) Brakuje mi takiej krótkiej informacji od pań z jej grupy co robili w czasie zajęć, tak jak było to w przedszkolu.
Wczoraj rozmawiałam też z panią surdopedagog, z którą Hela będzie miała zajęcia w przedszkolu. Będą odbywać się one w środę. Od rana pani srdopedagog będzie wspomagać Helę w trakcie zajęć grupowych a po południiu będzie chciała przeprowadzić z nią godzinę zajęć indywidualnych. Dodatkowo pani Dyrektor obiecała mi, że tyle ile będzie mogła to będzie pracował z nią logopeda, który jest zatrudniony w przedszkolu i pedagog z poradni, do której należy przedszkole.
Rozmawiałam również z panią dyrektor o wysokości subwencji jaką przedszkole powinno otrzymać na Helę ze względu na jej niepełnosprawność. Cały czas myślałam, że przedszkole jako jednostka otrzymuje konkretną kwotę jaką ma do dyspozyji. Niestety tak to nie jest... i przedszkole nie może wykorzystać caej kwoty na zajęcia dodatkowe dla Heli. Pieniądze trafiają do ogólnej puli, z której opłacany jest surdopedagog, a reszta idzie na funkcjonowanie przedszkola. Przykre to jest, bo z tego co wyczytałam to nie jest to taka mała kwota. Na szczęście już w przyszłym tygodniu zaczynamy zajęcia w Ośrodku Wczesnego Wspomagania na Śródce :-))
Wczoraj po południu poszłyśmy na USG i Hela miała okazję zobaczyć swoją młodszą siostrzyczkę
:-) Była bardzo zdziwiona i zaciekawiona tym co widzi na ekranie. Później w domu też próbowała po swojemu wytłumacyć, że widziałą dzidzię ;-) No, ale ona w brzuszku ma truskawki ;-)
Wczoraj wracając z przedszkola po raz pierwszy dowiedziałam się od Heli co robiła w przedszkolu i z kim bawiła się. Odpowiadała na moje pytania. I tak dowiedziałam się, że bawiła się z Zosią i Kubą autkami, lalkami (pokazała, że usypia lalę ;-)) i klockami. Zjadła śniadanie i obiad ;-) Brakuje mi takiej krótkiej informacji od pań z jej grupy co robili w czasie zajęć, tak jak było to w przedszkolu.
Wczoraj rozmawiałam też z panią surdopedagog, z którą Hela będzie miała zajęcia w przedszkolu. Będą odbywać się one w środę. Od rana pani srdopedagog będzie wspomagać Helę w trakcie zajęć grupowych a po południiu będzie chciała przeprowadzić z nią godzinę zajęć indywidualnych. Dodatkowo pani Dyrektor obiecała mi, że tyle ile będzie mogła to będzie pracował z nią logopeda, który jest zatrudniony w przedszkolu i pedagog z poradni, do której należy przedszkole.
Rozmawiałam również z panią dyrektor o wysokości subwencji jaką przedszkole powinno otrzymać na Helę ze względu na jej niepełnosprawność. Cały czas myślałam, że przedszkole jako jednostka otrzymuje konkretną kwotę jaką ma do dyspozyji. Niestety tak to nie jest... i przedszkole nie może wykorzystać caej kwoty na zajęcia dodatkowe dla Heli. Pieniądze trafiają do ogólnej puli, z której opłacany jest surdopedagog, a reszta idzie na funkcjonowanie przedszkola. Przykre to jest, bo z tego co wyczytałam to nie jest to taka mała kwota. Na szczęście już w przyszłym tygodniu zaczynamy zajęcia w Ośrodku Wczesnego Wspomagania na Śródce :-))
Wczoraj po południu poszłyśmy na USG i Hela miała okazję zobaczyć swoją młodszą siostrzyczkę
:-) Była bardzo zdziwiona i zaciekawiona tym co widzi na ekranie. Później w domu też próbowała po swojemu wytłumacyć, że widziałą dzidzię ;-) No, ale ona w brzuszku ma truskawki ;-)
wtorek, 25 sierpnia 2015
rozważania o drugim implancie
Jakiś czas temu uczestniczyliśmy w spotkaniu organizowanym przez firmę Medicus dla rodziców dzieci zaimplantowanych bilateralnie. My od jakiegoś czasu zastanawialiśmy się nad takim rozwiązaniem, ze względu na to, że Hela idzie od września do przedszkola państwowego. Bałam się, że w dużej grupie będzie miała problem ze zrozumieniem pani czy też innych dzieci. Grupa jest dwa razy większa od tej, w której obecnie Hela jest w przedszkolu. Rozmawialiśmy z wieloma osobami, logopedami czy też lekarzami. Chcieliśmy aby kwalifilikacja i operacja odbyła się jeszcze do grudnia, przed porodem. Bo potem było by ciężko z organizacją ;-) W takim rozwiązniu nie zwróciliśmy jednak uwagi na jeden dość ważny element, o którym powiedziała nam pani protetyk. Ggdyby te terminy zbiegły się ze sobą Hela mogłaby nie zaakceptować rodzeństwa, bo kojarzyłoby się jej to z operacją, bólem. Po operacji wróciłaby do domu i chciałaby mieć nas dla siebie w 100%, a to byłoby niemożliwe, gdyż maluszek również potrzebowałby tej uwagi i opieki. Zbliżające się miesiące będą dla niej wystarczająco ciężkie i wymagające. Nowe przedszkole a potem jeszcze pojawi się nowy członek rodziny, który zabierze jej łóżeczko.
W piątek wybraliśmy się do doktora Karlika, który po raz pierwszy ustawiał Heli pierwszy procesor. Dosyć dlugo rozmawialiśmy o plusach i minusach drugiego implantu. Wiem, że byłoby to bardzo ciężkie przeżycie dla niej i dla nas. Tym bardziej, że kwalifikacja mogłaby zbiec się z terminem poroodu...Na wizycie pan doktor zrobił test korzyści z aparatu, który dosyć chętnie nosi na lewym uchu. Byliśmy w szoku, że w aparacie ma takie korzyści i słyszy nawet ciche dźwięki! Przy 20-30 dB była niepewna i szukała potwierdzenia na twarzy męża lub lekarza. Sam dr stwierdził, że w tej sytuacji chwilowo powinniśmy odłożyć decyzję o drugim implancie, bo Hela świetnie radzi sobie w aparacie, a korzyści z drugiego implantu będą porównywalne z tymi, jakie obecnie ma w aparacie.
No i przede wszystkim ma z niego korzyści, co jest najważniejsze. Bardzo mnie to uspokoiło, gdyż nie chciałabym jej ograniczać sznsy na lepszy rozwój.
A w sobotę wybraliśmy się wraz ze znajomymi do ZOO w Poznaniu :-) Już od jakiegoś czasu chcieliśmy tam pójść, ale zawsze "coś" stało na drodze. Tym razem się udało :-) Heli bardzo podobały się żyrafy, które miały baaaardzo długie szyje, kaczki, które przechadzały się alejkami i kucyki w strefie dla dzieci. Największą atrakcją zarówno dla niej jak i dla Wiktora była chyba przejażdzka kolejką po ZOO :-) Pozwoliło to nam choć trochę zregenerować się i mieć siłę na dalsze przygody ze zwierzętami. Potem skorzystaliśmy z okazji, że Maltanka ma przystanek obok ZOO i przejechaliśmy się nią.
A żeby wykorzystać piękną pogodę, jaka była po obiedzie pojechaliśmy na Cytadelę na błogie lenistwo. Zabraliśmy kocyk, owoce jakieś zabawy i leżeliśmy i nic nie robiliśmy :-) Oczywiście koniecznie było zaliczenie placu zabaw. Wieczorem po dniu pełnym wrażeń padła o wczesnej porze, co jest rzadkością. To był dobry dzień :-)
Niedzielę spędziliśmy leniwie i aktywnie. W Kościele siedział przed nami prof. Szyfter. Mniej więcej w połowie mszy zauważył Helę i jej mrugające zielone światełko. Delikatnie uśmiechnął się i do końca mszy co chwilę spoglądał w naszym kierunku ;-) Wychodząc również spojrzał się i uśmiechnął się do nas.
Po obiedzie wybraliśmy się na Sołacz. Hela szalała na placu zabaw, a Jarek w tym czasie mógł popracować chwilkę. Później Hela szalała przy drzewach i pozowała do zdjęć. Takich min i poz dawno nie widziałam :)
To był udany weekend. Spokojny, leniwy a zarazem aktywny i rodzinny. Oby więcej takich :-)
czwartek, 30 lipca 2015
No to zaczynamy... ;-)
Hej,
pierwszego bloga zaczęłam prowadzić jeszcze w liceum. Nie przetrwał on zbyt długo. Teraz kolejne podejście do zmierzenia się ze światem blogerskim ;-) W różny sposób próbowałam zapisać nasze sukcesy i porażki w nauce świata dźwięków. Mam nadzieję, że tym razem nie poddam się tak szybko i sukcesywnie będę umieszczać tutaj kolejne nasze sukcesy :-)
do usłyszenia!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

